niedziela, 29 listopada 2015

Życie jest piękne, miłość zwycięży wszystko


Zawsze, kiedy spoglądam w tamto miejsce zastanawiam się czy to wszystko już było, jest czy dopiero się wydarzy. Zawsze, kiedy jestem w krainie w której władzę mam tylko ja, jestem sobą.... wszechogarniająca mnie przestrzeń własnych marzeń, własnych pragnień, nieskończenie wiele możliwości i żadnych barier.

Tym razem świat jawił się w ciemnych barwach. Małe miasto, zwykle spokojna dzielnica. Sklep mięsny na rogu. Już teraz zamknięty i nieużytkowany lokal. Ja i Tomek idziemy powoli dyskretnie wchodząc do środka... jest bardzo ciemno... nagle jakieś odgłosy zaczynają dobiegać z zewnątrz. Nim zdążyliśmy wyjrzeć TO zobaczyło nas. Duże, ogromne, wyciąga swoje łapy w naszą stronę. Robimy krok w tył, a TO próbuje ponownie zbliżyć się do nas...z dyszącym, sapiącym pyskiem zagląda w głąb pomieszczenia. Jest zbyt duże, aby dostać się do środka. Zamykamy oczy. Po chwili wszystko milknie. Nastaje cisza i znów jest spokojnie. Stworzenie uciekło. Jesteśmy tylko my i wnętrza, które chcemy poznać. Chcieliśmy poznać, bo po tej przygodzie lepiej wracać do domu. Przeczuwamy negatywne przyszłe chwile. Wychodzimy stamtąd i skręcamy w prawo. Idziemy wzdłuż węży wieżowców, jeden przyklejony do drugiego, każdy ma po 10 pięter + parter i strych. Dachy są połączone ze sobą na odległość kilkuset metrów.

Idziemy, a noc otula nas mrokiem. Nie jest zimno, ani nie jest też ciepło. Otula nas własne ciepło, a delikatny wietrzyk muska nasze twarze. Po przejściu 100 metrów widzimy jak wszystkie szyby w oknach zaczynają trzeszczeć. Wiatr się wzmaga, a wokół nie ma żywej duszy. Widać w oddali kontury dawnego placu zabaw, gdzie znajdowała się niegdyś duża zielona karuzela, czerwone drabinki "potrójne" wyginane w górę i w dół niczym gąsienica w trakcie wędrówki. Były tam też drabinki kwadratowe oraz mała podwójna huśtawka. A teraz nie ma tam nic, tylko żwirowa wyłożenie placu, trochę zieleni pod blokami, a naprzeciwko budynek szkoły, który też wygląda jakby w nim umarło życie.

Lęk przepełnia nasze serca. Spoglądamy na siebie, ale nie pozwalamy na ujawnienie wewnętrznego strachu partnerowi. Każdy nasz krok odbija się o mury wieżowców. Słychać nasze ruchy. Mamy wrażenie jakby nawet oddech był zauważalny. Mamy uczucie jakby każdy nasz ruch zbliżał nas do czegoś strasznego. Jakbyśmy mieli wpływ na wszystko co się za chwilę wydarzy. Jakby to od nas zależało całe przyszłe życie tej okolicy. Nagle, w ciągu ułamka sekundy, wszystko strzela. Trzask zamienia się w rozpaczliwy łomot. Spoglądamy na miliony okien, a one niczym uwolnione z objęć ram, tryskają w naszą stronę. Wszystkie okna naraz, wszystkie szyby, pękają w naszym kierunku wyrzucając drobniutkie kawałeczki szkła. Chylimy odruchowo głowy trzymając się za kark. Kucamy. Po ok 30 sekundach, gdy wszystko milknie, podnosimy oczy w górę i widzimy straszny widok. Tumany kurzu unoszą się nad budynkami. Okna są przeraźliwie czarne i puste, nie żywe i nie umarłe.

Nagle nad naszymi głowami przelatuje jakiś śmigłowiec niczym jastrząb szukający zwierzyny.
  • Przecież mamy rok 2009, co się dzieje​? Co to za nalot? Ataki?
  • Nie wiem, ale chyba wróciłbym do domu.

Biegniemy w kierunku domu Tomka. Po drodze spotykamy spłoszone zwierzęta z lasu. Widzimy galopującą sarenkę i małego liska szukającego kryjówki. Jest także mały dzik i coś w rodzaju łosia lub jelenia – z daleka w ciemnościach nie widać dokładnie.
Nagle potykamy się i widzę, że Tomek uderza głową o jakieś przełamane na wpół drzewo. Podnoszę go do góry. Ledwo widzi na oczy, ale idziemy dalej. Po chwili wszystko staje się jasne: chyba dawno nas tutaj nie było. Dom Tomka wygląda zupełnie inaczej niż miejsce jakie widzieliśmy tu ostatnio. Nie ma Tomka mamy, a zamiast mieszkania jest jakiś lokal w stylu karczmy dwupoziomowej. Na parterze jest lokal użytkowy, coś w rodzaju jadalni i plac do tańca, a u góry są pokoje do wynajęcia.

Idziemy do góry. Okazuje się, że wszyscy nas tutaj znają. Tomek udaje się do swojego "wcześniej już zarezerwowanego pokoju" – czego sobie oczywiście nie przypomina. Wszystko wydaje się raczej dziwne.

Wchodzę do pokoju, który wskazał mi recepcjonista: "Pokój nr 10". Mały przedpokój prowadzący do pokoju w którym stoi łóżka i szafa. Mały telewizorek w prawym rogu migocze, a na krześle siedzi mężczyzna. Ciemne włosy, dobrze zbudowany, z dłonią opartą na kieliszku czegoś mocniejszego. Powolnym ruchem obraca się w moją stronę i wita mnie uśmiechem. Nie odzywa się ani słowem i obraca się ponownie w kierunku telewizora.

Wchodzę niepewnie rzucając bluzę na łóżko i rozglądając się wkoło. Widzę duży obraz nad telewizorem. Podchodzę bliżej. Jest to piękny krajobraz. Widać dużą polanę, w oddali góry, błękitne niebo, zaś na pierwszym planie jest piękny wiejski domek i weranda. Na schodkach siedzą dwie postacie.

W tej samej chwili, nachylając się w kierunku obrazu, czuję mocny uścisk ręki na swoim ramieniu. Obracam się. Michał prosi, abym usiadła. Informuje, że ogląda bardzo interesujący film i mu zasłaniam.
  • Jak możesz tak mówić? Przyszłam do domu, o ile można to tak nazwać, nie witasz mnie normalnie tylko każesz nie zasłaniać tego durnego filmu?
  • Proszę, a nie rozkazuję, a to jest różnica.
  • Czy ty wiesz, że na zewnątrz dzieją się bardzo dziwne rzeczy?
  • Tak? Niemożliwe. Jak na razie dziwnie zachowujesz się ty. Poza tym wszystko jest normalne.
  • Obrażasz mnie.
Obracam się, zabieram bluzę z ramy łóżka i wychodzą trzaskając drzwiami. Słyszę głos dobiegający zza drzwi:
  • Tak będzie lepiej.
Wiem, że czeka nas rozmowa. Stan Michała doprowadza mnie do szału.

Czuję się nieco zagubiona, ale jakaś wewnętrzna ciekawość, nieposkromiony głód, nakazuje mi zbadać całą tą sprawę. Idę na dół, do części gastronomicznej. Po drodze zauważam mężczyznę z dzieckiem na rękach, który omija mnie szerokim łukiem. Po zejściu po schodkach spoglądam w lewą stronę. Widzę kilka kobiet stojących jedna za drugą w oczekiwaniu na coś. Wychylam się niec bardziej i ukazuje się tabliczka: WC każde wejście 2 zł.
Uśmiecham się. Teraz wszystko jest jasne. Bynajmniej to, bo cala reszta wydaje się być nieciekawa i niewyjaśniona.

Nagle słychać straszliwy wrzask dobiegający z podwórza. Spoglądam w kierunku okna. Przesuwam zasłonkę. Widzę trzy postacie patrzące w górę. Cały plac rozbłyska coraz bardziej jakby słońce uraczyło nas swoim światłem "o 2 w nocy"!!! Interesujące...
Wiatr się wzmaga. Widzę, że postacie uchylają się do tyłu. Próbują nie poddać się sile skumulowanego powietrza. Wszystko wydaje się jakby trwało wieczność, ale całe wydarzenie trwa zaledwie kilka sekund. Ogromna ognista kula spada na ziemię. Jest wielkości ogromnej, okrągłej piaskownicy (około 5 m średnicy). Uderzając o mokrą trawę rozbija się na malutkie ogniki skaczące radośnie po powierzchni. Widać ogniska, pełno malutkich ognisk rozmieszczonych po zieleni. Wszystko płonie. Ludzie z przerażeniem w oczach wstają. Prostują się idealnie, jakby byli właśnie na jakimś poważnym spotkaniu. Następnie idą dumnym, pewnym siebie krokiem w kierunku światła. Przechodzą przez płonący trawnik. Patrzę na nich z przerażeniem. Uderzam w szybę, która jakimś cudem jest cała i krzyczę:
  • Uważajcie, przecież to jest ogień, poparzycie się, uważajcie! Zawróćcie!
    Dlaczego nikt mnie nie słyszy? - pytam sama siebie.
Czuję delikatny dotyk dłoni na swoim ramieniu. Przypuszczam, że to Tomek i mówię:
  • Wiedziałeś o tym? Co tu się dzieje?
  • Nie wiedziałam, ale fajna imprezka! - słyszę skrzeczący, dziewczęcy głosik.
Obracam się, widzę ją, Natalia. Wszystko jasne. Mała dziewczynka lat 18 biegająca od stołu do stołu. Radosna, szczęśliwa czarnulka. Urocze stworzenie :)

Najgorsze są chwile, gdy napawa Cię wszechogarniająca świadomość, że nic nie wiesz i nie potrafisz tego wszystkiego wytłumaczyć racjonalnie.
  • Idę na dwór, mam tego dość.
  • Idę z Tobą. Powinniśmy porozmawiać.
  • O! Fajnie, że umilisz mi ten spacer, o ile w tych okolicznościach spacer może być miły.
  • Czyli już wiesz?
  • Ale co wiem? Nic nie wiem i nic z tego wszystkiego nie rozumiem. Kim ja jestem i gdzie ja jestem, zbawicielką świata czy jak? Co tu się dzieje? Jesteś w stanie mi to racjonalnie wytłumaczyć?
  • Nie, nie jestem do tego odpowiednią osobą. To twój świat i ty to musisz sobie sama wyjaśnić. Ja tutaj jestem dopóki ty tutaj jesteś.
  • Teraz to już żeś w ogóle zakręcił. Możesz jaśniej?
  • Jest ktoś, kto chce ci w tym wszystkim pomóc. Jest to jakaś tajemna moc, która ci sprzyja dopóki tego chcesz i do jednego celu dążysz bezustannie. Ja ci tylko przeszkadzam, bo wtedy zaczynasz myśleć sercem, a nie rozumem.
  • Do czego zmierzasz?
  • Zostałem poinformowany o wszystkim co tutaj miało miejsce i co się wydarzy. Wiem co powinienem zrobić i kiedy mam się pojawić ponownie.
  • A więc nie znikniesz na zawsze? - patrzą na niego, a łzy same płynę po mojej twarzy.
  • Musimy się oficjalnie rozstać. Nie możesz się już więcej spotykać jako para. Możemy ze sobą rozmawiać, ale nie możesz czuć, że jestem z Tobą na zawsze. Musisz wyrzucić tą myśl ze swojego serca. Musisz zrobić to dla nas wszystkich.
  • Dla kogo? Dlaczego? Co ty opowiadasz?
  • Cokolwiek ode mnie usłyszałaś musi zostać między nami, ponieważ oni są teraz wszędzie. Na pewno widziałaś co się stało z szybami w oknach, gdy szłaś przed siebie? Oni cię widzą i próbują ci to pokazać, uświadomić. Chcą cię zdenerwować lub przestraszyć żebyś nie mogła im zaszkodzić. Ale tak naprawdę wszystko zależy od ciebie. Nakazali mi, abym od ciebie odszedł i tak też zrobię. To jest najlepsze rozwiązanie, inaczej wszystko przestanie istnieć.
  • Dlaczego? - płaczę.
  • Jeśli pokażesz im, że też potrafisz, myślę, że zmienią zdanie i uratują nas zostawiając nas w spokoju.
  • Ale co ci dokładnie powiedzieli?
  • Nic. Miałem tylko sen. A gdy się obudziłem wszystko było czarne, szare, bez wyrazu. Niebo przykryte płaszczem ciemnego pyłu. Była też myśl, że to wszystko co jest i było zniknie wraz z nami.
  • Jaki sen miałeś?
  • Śniło mi się, że jesteśmy razem. Świeci słońce, siedzimy na naszej werandzie przed naszym domem. Na huśtawce bawią się dzieci. Nagle nadciąga huragan, trąba powietrzna, sam nie wiem co to było. Ogromna zamieć sprząta wszystko co napotka na swojej drodze. Przychodzi do mnie jakiś człowiek wysokości ok 2,5 m. Olbrzym. Mówi, że dopóki istnieje miłość i jeden człowiek sprzyja drugiemu, ich świat jest zamglony, ale żyje im się dostatnio. Gdy człowiek traci pojęcie uczucia pozytywnego i jeden drugiemu życzy wrogo, wtedy cały świat przestaje mieć sens i należy taką ludzkość zgładzić i stworzyć nowe, lepsze życie: ludzi idealnych. Według niego nasza miłość zakłóciła wszelką ludzkość świata, więc jestem przekonany, że jak się rozejdziemy to dadzą nam spokój i wszystkim pozostałym także.
  • Czuję, że tutaj chodzi o coś innego. Źle na to wszystko patrzysz. Wyłączyłeś serce, wyłączyłeś rozum, przemawia przez ciebie czarna siła świata. Żegnam cię. Spotkamy się jak wszystko rozwiążę.

Uciekam we własne myśli. Cała prawda o ludzkości jaką znam wypływa ze szkoły, a także z głębi mojego serca. Czuję jak człowiek, myślę jak człowiek, a zatem jestem w stanie sobie odpowiedzieć na każde pytanie, na jakie byłaby w stanie sobie odpowiedzieć istota ludzka. Dlaczego ten świat się kończy? Czy ta ciągła walka, która przepełnia ludzkość musi trwać wiecznie? Przecież tutaj, gdzie jestem, życie jest spokojne, tak już było i tak będzie. Ludzie nigdzie się nie spieszą, nie walczą o jedzenie, o wodę. Pójdę do hipermarketu zobaczyć co tam się dzieje.

Na miejscu widzę ludzi, uśmiechniętych, radosnych, świat dla nich nie istnieje. Cieszą się i uśmiechają do siebie. Nie zdają sobie sprawy co się dzieje​? Dlaczego są w takich pogodnych nastrojach? A może to jest sposób na ucieczkę od tego co ma się wydarzyć? A może chcą "siać" miłość i wzajemny szacunek, aby świat przetrwał? - w głowie głębią się setki pytań na które nie znam odpowiedzi.

Nagle słyszę okropny huk dobiegający z zewnątrz. Podchodzę do okna. Widzę człowieka zawieszonego na linie przyczepionej do helikoptera. Obok niego, w odstępach kilku sekundowych, spadają ciężkie kule, średnicy 2-3 m, niczym z żelaza. Kule uderzając o ziemię tworzą głębokie kratery.
  • Co wy robicie? - krzyczę biegnąc w kierunku maszyny. - Pójść tą linę! Oni nas wszystkich oszukali! Poświęcę się za ciebie! Uciekaj stąd! Odejdź szybko! Wiem, że możesz zeskoczyć, Michał!
Był na tyle nisko, aby móc mnie usłyszeć. Spogląda w moim kierunku. Widać przerażenie na jego twarzy, jednak nic nie mówi. Patrzy w góry i czeka na finał.

Nie wytrzymuję i krzyczę dalej:
  • Co ty wyprawiasz? Przecież im właśnie oto chodzi, aby każdego zgładzić, nie tylko mnie! Zostawcie go!!!

Biegnę w jego kierunku z wyciągniętymi rękami ku górze. Czuję światło skupione na mnie, jakaś diodę kontrolująca mój każdy ruch. Serce podchodzi mi do gardła. Czuję, że na mnie patrzą. Nie wiem kim są ani do czego zmierzają. Stoję chwilę w bezruchu. Zamykam oczy na sekundę. Otwieram. Nic nie widzę. Wszystko zniknęło. Nie ma latającej maszyny, nie ma Michała. Jest ciemność i kratery po kulach. Nic z tego nie rozumiem. Nagle widzę Natalię, podchodzi do mnie i mówi:
  • Nie możesz okazywać złości do nich, to działa odwrotnie.
Chwyta mnie za rękę i prowadzi do sklepu pokazując palcem na ludzi w kolejkach.
  • Widzisz tych wszystkich ludzi? Oni są pozytywną układanką tej gry. Robią zakupy, pomagają sobie wzajemnie, są życzliwi. - patrzy na mnie i widzi moją niepewną minę. Po chwili dodaje: - Widzisz, pewnie nie wiesz, ale wszystkie negatywne sytuacje wydarzają się zawsze wtedy, kiedy człowiek ma w sobie złe emocje, życzy komuś źle, ma "niewłaściwe" myśli. Ty właśnie tak robisz, dlatego dzisiejszej nocy doświadczasz takich przygód ściągając na nas nieszczęścia. Przyłącz się do nas i zrozum cały sens tej układanki. Jest główna osoba do której musisz dotrzeć, aby wszyscy mogli żyć dalej w spokoju. Jeśli zaczniesz myśleć o niej, sprawi to, że go przyciągniesz. Jak zamkniesz oczy uświadomisz sobie jego wygląd i cechy charakteru, poczujesz bicie jego serca. Cokolwiek pomyślisz lub sobie wyobrazisz, zobaczy też ON. Przyciągniesz go do siebie i sprawisz, że zniknie. Nie mam gotowego schematu na finał waszego spotkania. To już należy do ciebie. Wiem, że sobie poradzisz.
  • Dzięki, chyba już wiem.

Wyszłam przed budynek. Postanowiłam jeszcze raz pójść do pokoju z obrazem. Szłam bardzo powoli, ale mimo wszystko serce biło mi jak szalone. Szła i czułam dotyk czyjejś dłoni wciąż na swojej. Były to delikatne muśnięcia niczym skrzydełkami motyla. Czułam, że bicie serca, mojego serca, w rzeczywistości jest tempem uderzeń serca Michała, że to jemu się teraz coś dzieje, co sprawia, że właśnie tak czuje. Myśl, że jest tutaj ze mną dodała mi sił. A może to nie było jego serce tylko tego "kogoś" o kim mówiła Natalia?

Przyspieszyłam kroku i nie rozglądając się wkoło wbiegłam do lokalu. Postanowiłam przeanalizować wszystkie twarze. Ludzie przy stołach uśmiechnięci, jeden tylko pan smutny siedział w kącie. Zrozumiałam, że on może być także częścią tej układanki. Usiadłam obok niego.Gdy poczuł moją obecność z przerażeniem odsunął się dalej. Znowu się zbliżyłam, a on znowu odsunął się o parę centymetrów, niestety ława się skończyła i wylądował na podłodze krzycząc:
  • Niech mnie pani zostawi w spokoju.
  • Dlaczego pan ucieka? Chciałabym chwile porozmawiać. Dlaczego pan jest smutny?
  • Ha ha ha, bo ja jedyny widzę i wiem, że to wszystko to jedno wielkie nic. Ci wszyscy ludzie, mój szef. Nawet pani wygląda jak nieszczęście. Dajcie wy mi święty spokój.
  • Niech pan przestanie. Przecież to wszystko dzieje się dlatego, że pan tak czuje. Negatywne emocje to jest to co sprawia, że innym żyje się gorzej, a i pan nie jest szczęśliwym człowiekiem. Proszę przestać!
  • Jak mam przestać skoro nie jestem w stanie pogodzić się z własną żoną, syn wyjechał i poznał chłopaka, czyli sama pani wie co to oznacza, a ja jestem tutaj sam. Jedyną moją przyjaciółką jest wódka. Tylko ona sprawia, że się uśmiecham, niczego mi nie wypomina, ani nie nakazuje, rozumie mnie pani? W ogóle mnie pani nie rozumie. Nikt mnie nie rozumie.
  • Rozumiem, jest pan ojcem Emila.
Popatrzył na mnie ze zdumieniem. Spojrzał w górę, przesunął włos z czoła.
  • A kim pani jest?
Zbliżył się nieco wstając z podłogi. Uniósł świeczkę i powiedział z uśmiechem:
  • Ooo co za spotkanie.
  • Ale przecież pan nie żyje?
  • A czy to ważne?
  • Pana żona siedzi w trzeciej ławie, sama. Proszę z nią porozmawiać. Przecież pan potrafi sprawić, aby pana poczuła i zobaczyła.

Wstałam i zrobiłam parę kroków z kierunku schodów. Zatrzymałam się tuż przed pierwszym stopniem i spojrzałam za siebie. Widziałam jak człowiek, z którym przed chwilą rozmawiałam, idzie w kierunku swojej żony. Ona go zauważyła, bo zaczęła się czule uśmiechać.
  • To dobry znak. - pomyślałam.

Poszłam na górę. Teraz świat wydawał się najbardziej niewiarygodnym środowiskiem życia jakie widziałam. Weszłam do pokoju. Był pusty. Na ścianie ten sam duży obraz z krajobrazem. Podeszłam blisko i dotknęłam go dłonią. Nagle zobaczyłam jakby mgłę, zakręciło mi się w głowie (dłoń wciąż spoczywała na płótnie). Zobaczyłam siebie właśnie na tej werandzie, którą dotykam na obrazie. Przytulał mnie mój najdroższy, a niedaleko bawiły się małe dzieci. Cudownie. Poczułam to całą sobą. To byłam ja, moja przyszłość za parę late. Wspaniale...
Jeśli każdy poczuje coś podobnego będzie to sukcesem do szczęścia. Wystarczy tego doświadczyć, uświadomić sobie sens życia.

Pobiegłam na ten sam plac na którym zabrali Michała. Kręciłam się w kółko w miejscu patrząc w niebo. Poczułam, że ziemia zaczyna pulsować, jakby coś próbowało się wydostać na powierzchnię. Spojrzałam na zegarek, była 4:30, niedługo będzie świtać. Ludzie wyszli na plac. Poczułam, że jest "na mnie" skierowane jakieś światło. Rozłożyłam ręce i przypomniałam sobie obraz. W mojej głowie były tylko dobre myśli: szczęście, miłość, radość z obcowania z drugą osobą.

Krzyknęłam:
  • Ludzie, już wiem co jest celem życia nas wszystkich: radość z obcowania z drugą osobą. Pamiętajcie, że naszą miłością i przyjacielem jest ten, który nigdy nie będzie zawistny, gdy będziemy odnosić sukcesy, ten, który pomoże nam w ciężkich dniach. Krzyknijmy razem: życie jest piękne! I tak się stanie! Krzyknijmy razem, wszyscy razem:
ŻYCIE JEST PIĘKNE, MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻY WSZYSTKO!!

Światło nadal było "na mnie". Zamknęłam na chwilę oczy, otworzyłam, już się nie bałam. Spojrzałam przed siebie. Poczułam się niezwykle silna i pewna siebie, mimo, że zobaczyłam coś strasznego: trzy ogromne samoloty leciało prosto na mnie. Spadały prosto na mnie!!!! Czułam, że za chwilę będzie mój koniec. Położyłam się na ziemi, zwinęłam się w kólkę i powtarzałam cichutko wraz z moim wszechobecnym chórem, który teraz krzyczał bardzo głośno: życie jest piękne, miłość zwycięży wszystko.

Pomyślałam: jeśli moim spełnieniem jest miłość, to proszę, aby każdy miał szansę przeżyć to i powiedzieć, że życie jest piękne.

Maszyny się rozbiły. Jedna spadła bardzo blisko mnie, poczułam muśnięcie na swojej skórze. Wstałam. Pobiegłam do tej co była najdalej: pusta, do kolejnej: także pusta, nie było pilota. Wokół było bardzo dużo dymu. Podeszłam do tej, która spadła najbliżej mnie. Wiedziałam, że tam jest ktoś kogo szukam. Zajrzałam do środka. Nic nie było widać, więc przetarłam szybę rękawem. Zobaczyłam twarz "przyklejoną" do szyby. Szarpnęłam za drzwi, choć nie było łatwo, po dłuższym wysiłku udało się je otworzyć. Wyciągnęłam człowieka ze środka. Samolot nie dymił już tak bardzo, więc uznałam, że nie wybuchnie, zatem oddaliliśmy się tylko na parę metrów.

  • Proszę otworzyć oczy i powiedzieć gdzie on jest. Wiem, że nie jesteśmy razem, bo tak jest lepiej dla wszystkich, ale chcę wiedzieć, że żyje i ma się dobrze. Jego serce jest we mnie, a moje w jego duszy. Proszę, muszę to wiedzieć.
Złapał mnie za rękę. Czułam, że w tej chwili widzi wszystkie moje myśli.
  • Widzę, że nie masz już złości w sobie. Jedynie do mnie zostało ci trochę agresji, ale to normalne. Najważniejsze, że chcesz kochać wszystkich dlatego jacy są, a Michała dlatego, że jego serce jest w tobie, a twoje zadomowiło się w jego ciele na stałe. Bądźcie zatem razem.
I ZNIKNĄŁ.

Nagle z ziemi zaczęła tryskać woda, fontanny wody. Już zrozumiałam dlaczego ziemia pulsowała, o czym mówiła Natalia, co chciał mi przekazać Michał, choć teraz widzę, że nie powiedział mi wszystkiego.

KOCHAM WAS!!! Krzyknęłam i pobiegłam na środek placu. Kusiło mnie, aby polecieć samolotem, dlatego kilkakrotnie spoglądałam w jego kierunku, ale nie potrafiłam się poruszyć. Czekałam na niego... chociaż niestety tego wieczoru się nie pojawił.
____________________________________________________________________________

Powyższa historia wydarzyła się w moim śnie, było to w nocy z 7 na 8 stycznia 2010 r. W tym śnie bardzo wyraźny był dla mnie sam proces przeżywania, przebytych zmian wewnętrznych, przechodzenia bardzo trudnej drogi od złości i poleganiu na rozumie (świadomości), aż do zrozumienia, że "nie muszę wszystkiego w pełni rozumieć", bo w duszy jest ukryta mądrość wyższa niż moje myśli... co doprowadziło mnie do rozpływającego uczucia miłości i dobroduszności. 
Sen spisany został w nietypowym warunkach, otóż przebudziłam się ok 3 w nocy i pamiętałam wszystko co śniłam, tak bardzo dokładnie. Poszłam do salonu, spisałam sen na laptopie, po czym położyłam się spać. Gdy rano obudziłam się, czułam się zmieszana. Zastanawiam się: "czy to również był sen czy to było na jawie". Poszłam zobaczyć. W laptopie był plik w notatniku. Szybko go wydrukowałam, a następnie przepuściłam kartki przez laminator, który oprawił mi je sztywną folią. Tak zabezpieczony dokument zostawiłam na stole. Po śniadaniu znów usiadłam do laptopa, ale plik zniknął. Kartki na szczęście były tam, gdzie je położyłam. Mijał czas, miesiące, lata, robiłam w życiu rożne rzeczy, ale czasem zaglądałam do tych zapisków. Za każdym razem po przeczytaniu odkrywałam coś nowego dla siebie, aż w końcu poczułam, że chciałabym się podzielić. Może komuś te słowa dadzą coś dobrego.

2 komentarze:

  1. Dziękuję i pozdrawiam Aneta

    OdpowiedzUsuń
  2. ten sen jest pełen przekazu, znalazłem w nim wiele, dziękuję

    OdpowiedzUsuń